Autor Wiadomość
Agaton
PostWysłany: Sob 18:37, 29 Wrz 2007    Temat postu:

Dzięki Szymek, naprawdę WIELKIE DZIĘKI za Twoje świadectwo. Tego właśnie dziś potrzebowałam, dobrze, że wysłałeś mi linka do swojej wypowiedzi po moim dziś drugim, niestety niezdanym egzaminie. Trudno jest mi zrozumieć na obecną chwilę jaki sens miało moje oblanie, ale wierzę, że kiedyś poznam ten wyczekiwany sens. Może było mi to potrzebne, aby w końcu uświadomić sobie pewne prawdy. Mi też było tak głupio przed instruktorem, bo wiem, że włożył wiele trudu, aby mnie nauczyć od podstaw jeździć. Tak ciężko było wybrać numer i wyszeptać do słuchawki: " Przepraszam, nie zdałam". Kiedy jeszcze o 7.00 rano śmigałam nauką jazdy, wydawało się, że nic nie może się stać. Pan wysadził mnie pod " WORDEM", normalnie tylko- pójść, pojechać i zdać. A tu taka niespodzianka od Boga: kiedy było już tak blisko, kiedy nawet spokojnie przejechałam pół praktycznie miasta- jeden ruch i koniec. Coś co było tak bliskie, stało się nagle tak odległe. I powiem tak: Nawet jeśli nigdy miałabym nie odebrać tego prawka do własnych dłoni, nie żałuję czasu i pieniędzy, które włożyłam w kurs. To prawda pochłonęło to dużą część moich wakacji i wolnego czasu, ale bardzo dużo też nauczyło i dało. I nie mam tu teraz na myśli samej praktyki prowadzenia pojazdu, choć to też. Jednak głównie myślę teraz o ludziach, których poznałam i z którymi wspólnie jeździłam. A każdy człowiek ubogaca. Były to wesołe i niezapomniane chwile. Cieszę się też, że trafiłam na tego instruktora, a nie innego. I tu też niespodzianka do której wstyd się przyznać. Początkowo słyszałam o innym instruktorze, że świetnie uczy i że jest super człowiekiem, więc gdy dowiedziałam się, że do września ma pozajmowane godziny przez 3 dni chodziłam wściekła. Bo jak to nie poszło po Agatki myśli. Miałam ochotę z przekory zaniechać edukację do września. Z wielką niechęcią poszłam na pierwszą zaplanowaną jazdę. I co? W tym miejscu niespodzianka. Naprawdę wiele mnie ten człowiek nauczył. I tu też nie mówię tylko o technice prowadzenia MICRY, choć to oczywiście też. Ale jakoś tak ogólnie życia, patrzenia na świat i drugiego człowieka. Pokazał mi, jak z pasją i zamiłowaniem można wykonywac swój zawód i jak po bratersku, wręcz po ojcowsku traktować innych ludzi, np. młodych. Przed którymi otwiera się dopiero świat z wieloma możliwościami, nie wszystkie zaś z nich są trafne. Tak więc pozostaje mi wierzyć, że wszystko ma swój sens, nie tylko sprawa z instruktorem, która dobrze się skończyła, ale też egzaminem. Może muszę nauczyć się czekać, może powinnam się nauczyć więcej pokory i cierpliwości, może gdybym teraz odebrała ten papierek doprowadziłabym do jakiegoś wypadku..tylko Bóg to wie, ale nic nie dzieje się bez woli Boga, a wszystko, co On dla nas chce, choćby wydawało się dla nas najgorsze, jest najlepsze. Oczywiście wracając do domu też były myśli- Boże ja tak Cię kocham, a Ty znowu zawodzisz....Sad Ciekawym doświadczeniem jest fakty, że uczę się cieszyć z radości np. zdanego egzaminu moich znajomych, którzy ze mną się uczyli, kiedy sama cierpię z własnego niepowodzenia. Jak było powiedziane: łatwo jest pocieszać przyjaciół i bliskich w cierpieniu, a gorzej współweselić się z nimi w radościach, kiedy szczególnie samemu nie ma się powodu do świętowania....
Ps. Przepraszam, że jest tu wiele nieskładnych myśli, ale to tak z serca i na szybkiego...Smile
Szymon
PostWysłany: Śro 21:31, 26 Wrz 2007    Temat postu: Prawda wyzwala... trudne chwile maja sens...

Witam wszystkich Smile

Chcialem sie podzielic z Wami swiadectwem mojego dzisiejszego dnia... byl on dla mnie bardzo trudny, ciezki, ale jednoczesnie i bardzo owocny. Mialem skrajne uczucia... skrajny stosunek do Boga ale juz dokladnie pisze co i jak dokladnie.

Otorz jak juz pisalem w dziale o wolaniu o pomoc, prosilem o modlitwe w intencji za moj dzisiejszy egzamin na prawo jazdy... juz drugi. Poza tym forum bardzo duzo osob sie za to modlilo... rano bylem specjalnie zeby otrzymac na ten dzien specjalne blogoslawienstwo i poszedlem do odkladanej juz jakis czas spowiedzi (wiem ze to wyglada jak przekupstwo Boga Confused ) Mialem jeszcze ciagu dnia jazdy.... szlo mi doskonale... nie popelnialem zadnych bledow... nadszedl egzamin..... obsluga pojazdu poszla spiewajaco, bez zadnych problemow... ale no coz... jak nigdy w zyciu nie popelnilem bledu na luku to tym razem to zwalilem.... zaczepilem pacholek co automatycznie konczy jazde.... tak OBLALEM!!! poczatkowo to do mnie nie dotarlo.... dopiero wracajac do domu na piechote a mam kawalek zaczelo to do mnie dochodzic... bylem na siebie poprostu wsciekly.... nie tylko na siebie ale i na Boga... ze gdzie on byl jak go potrzebowalem... czemu znow nie pozwolil mi zdac mimo to ze na jazdach nie popelniam bledow no i nie chwalac sie jezdze bardzo dobrze.... Odwolalem jeszcze spotkanie z kolezanka bo nie mialem na nich ochoty.... Przyszedlem do domu.... poklucilem sie z bratem, zamklem sie w pokoju... zapuscilem ciezka muzyke i tak siedzialem nie wiedzac co ze soba zrobic.... w tej chwili zaczeli pisac wszyscy znajomi czy zdalem jak poszlo itp. bylem juz taki wsciekly zly i jednoczesnie smutny a tu jeszcze dzwoni instruktor.... na poczatku nie odebralem... zadzwonilem do niego za jakies 10 min ze zmyslona wersja wydarzen.... nie chcialem sie przyznac przez co oblalem... pozniej ta sama wersje podalem mojej swietnej kolezance Sad Pomyslalem ze juz nie wytrzymam dluzej tak siedziec i kazdemu tlumaczyc dlaczego nei zdalem wiec zadzwonilem do kumpeli z ktora odwolalem spotkanie i jednak o nie poprosilem Smile w drodze jeszcze popisalem z br. Przemkiem... zaczely do mnie dochodzic mysli ze to jednak pewnie mialo jakis sens... ze to wszystko bylo zamierzone...moje nastawienie do tego zaczynalo sie zmieniac... zaczelem przepraszac Boga .... ale jeszcze nie wiedzialem czemu mialoby to sluzyc.... glupio mi sie zrobilo i zaczelem zalowac ze oklamalem mojego instruktora, ktory jest naprawde swietnym czlowiekiem i moja jedna kolezanke Sad tak mi sie glupio zrobilo.... dlugo sie z tym meczylem ale w koncu zadzwonilem do pana Juliana i go przeprosilem... powiedzialem jak bylo na prawde Smile poprostu smial sie ze mnie ;] i powiedzial ze nic sie nie stalo Smile nastepnie wyslalem smsa do kolezanki... obieclaem jej ze jakos to wynagrodze Smile moze sie uda Smile nawet nie wiecie jaka mnie wtedy radosc ogarnela... to bylo cos wspanialego... nie da sie tego opisac... tak jakbym poczul czesc raju.... czulem sie tak ostatnio na golgocie po spowiedzi Smile

i teraz refleksja Smile ze pomimo tego ze oblalem ten egzamin co bylo dla mnie wazne Smile czegos sie nauczylem ;] wiem ze prawda to cos pieknego... przyznanie sie do bledu... powiedzenie komus:,,sluchaj, oklamalem cie" daje tyle radosci Smile rowniez ze cos co nie idzie po naszej mysli daje nam sporo ;] ze Bog dziala w naszym zyciu Smile a powiem cos wiecej... nie pomimo to ze nie zdalem ale wrecz dzieki temu Smile osmiele sie powiedziec ze warto bylo nie zdac....

moze to wszystko jest chaotycznie napisane bo nadal jestem nakrecony niezle tym dniem..... moze tu tego nie widac co tak naprawde przezylem... ale ta radosc.. naprawde... cos wspanialego... Smile naprawde... kawalek Raju Smile

i za to chwala Panu Smile

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group